Projekt zwany życiem
Przyjaciel dzwoni do przyjaciela – Stary, za 8 miesięcy zostanę ojcem! Będę mieć syna! – Świetnie, jak go nazwiecie? – Józio, po dziadku. – Ładne imię. Gratuluję rozpoczęcia projektu „Józio”. Oby zakończył się sukcesem! Projekt „dziecko”, projekt „związek idealny”, „ślub” czy „szczęśliwe małżeństwo”.
Przypisana kiedyś do sfery zawodowej projektomania rozpanoszyła się już we wszystkich obszarach naszego życia. Dziś każdy z nas jest menedżerem projektu „ja”. Myślimy o swojej egzystencji w sposób linearny i zadaniowy. Szukamy optymalnych ścieżek dojścia do założonych celów. Szacujemy ryzyka, ale nie chcemy ponosić i doświadczać porażek. Projektujemy i planujemy czas wolny, rozwój dzieci, prognozujemy ryzyko zepsucia się pralki i ewaluujemy zaangażowanie partnerów. Szukamy mierzalnych wskaźników szczęścia i sukcesu.
Zewsząd atakują nas kamienie milowe, fazy, strategie działania, cele krótko- i długoterminowe. Precyzyjna struktura naszej codzienności zaczyna przypominać perfekcyjną podstawówkową rozprawkę – musi mieć wyraźnie zaznaczony wstęp, środek i zakończenie.
Zachodnioeuropejski rytm i etos pracy sprawił, że wszystkie dziedziny życia najchętniej oglądalibyśmy przez pryzmat prawideł optymalizacji projektu. Takie mamy też oczekiwania wobec rozwoju osobistego czy usług psychologicznych. Krótkoterminowe rozwiązania, błyskawiczny format mentalnego dysku i wgranie nowego, bardziej funkcjonalnego oprogramowania. Byle szybciej, byle do przodu. Jak grzyby po deszczu powstają kolejne wersje terapii krótkoterminowych.
Czy transformacja historii osobistej koniecznie musi znaczyć, że już następnego dnia po pierwszej sesji zobaczysz w lustrze perfekcyjnego pana domu i triumfującą kobietę biznesu? Głęboko wierzę, że już niebawem znajdziemy w mózgu strukturę, której podrażnienie spowoduje kompletny reset systemu. Kolejny triumf wszechobecnego projektu. A może nie chodzi o to, żeby mieć nowe ja, które w sposób optymalny zareaguje na wszystkie życiowe sytuacje. Może wystarczy bardziej świadome. Takie które, gdy uruchomi się określona, stara reakcja, będzie wiedziało jak zminimalizować koszty i jak przełączyć się na nową interpretację, nowe zachowanie, nową odpowiedź emocjonalną. Ale z całą świadomością, że stara występuje lub może wystąpić i nie jest to nic strasznego.
The gift of imperfection. The gift of being a human. Oczywiście możemy się zaprojektować. Od góry do dołu. Wzdłuż, w poprzek i wspak. Będziemy żyć w świecie estetycznie zaprojektowanych pewności. Zrezygnujemy tylko z przygody i ekscytującego dreszczyku nieznanego. Wyrzucimy do śmieci te odłamki niepewności, które czynią nasze życie pełnym niezwykłych niespodzianek i cudownych zaskoczeń. Miłość, przyjaźń, twórczość, radość, odpoczynek – na wszystko znajdziemy formułę.