Jak zachowanie rodziców wpływa na zachowanie dziecka. Cykl.2/Odc.2
Tytuł:
Tagi:
budowanie więzi rodzinnych | budżet obywatelski | kompetencje rodzicielskie | problemy psychiczne dzieci | radzenie sobie z emocjami | rola rodziców w wychowaniu | rozwój emocjonalny dziecka | zachowanie dziecka | zachowanie rodziców
Ponownie w cyklu podcastów „Nie sam – pierwsza pomoc psychologiczna, teraz dla całego miasta” witają Was – dr Ewa Odachowska-Rogalska oraz dr Agnieszka Siedler. Dzisiaj poruszymy wątek dotyczący problemów psychicznych dzieci, szczególnie tych, które obserwujemy w środowisku rodzinnym. Chciałybyśmy porozmawiać o tym, jak zachowanie rodziców wpływa na zachowanie dziecka – tak, aby rodzic mógł zrozumieć perspektywę swojego dziecka, a także swoją rolę w tym całym procesie.
Dzieci uczą się przez obserwację i modelowanie. To najważniejszy sposób, w jaki dzieci nabywają różne umiejętności. Wszystko, co robią rodzice – jak radzą sobie z emocjami, konfliktami, porażkami – staje się wzorem do naśladowania dla dziecka. Wiele z tego, co robimy jako rodzice, będzie odwzorowywane, nawet jeśli tego nie chcemy. Bardzo często rodzice mówią: „Nie rób tego”, a sami postępują w ten sam sposób. Trzeba pamiętać o zasadzie: „Children see, children do” – nie można oczekiwać od dziecka, że będzie realizowało coś, co jest sprzeczne z tym, co mu pokazujemy. Trudno też wymagać od dziecka umiejętności czy zachowań, których sami od siebie nie wymagamy. Świetnym przykładem jest używanie elektroniki. Jeśli jako dorośli spędzamy dużo czasu z telefonem, jesteśmy w mediach społecznościowych, to trudno oczekiwać od dziecka, że odłoży telefon i zajmie się czytaniem książek.
Zacznijmy jednak od kontekstu rozwojowego. Dziecko uczy się funkcjonowania emocjonalnego od obiektu przywiązania, najczęściej od mamy. Cały słownik emocjonalny dziecka buduje się w kontekście systemu rodzinnego. Przypomina mi się sytuacja, w której rodzice uczą dzieci radzenia sobie z emocjami. Wyobraźmy sobie mamę z dzieckiem w windzie. Dziecko zaczyna dotykać przycisków. Mama mówi: „Jak naciśniesz trójkę, pojedziemy do cioci, a jak dwójkę – do naszego domu. A co będzie, jak jedynkę?”. Sytuacja wydaje się znana, prawda? Ale jeśli dziecko zaczyna wciskać wszystkie przyciski po kolei, mama może się zirytować i mówić, żeby tego nie robiło. Dziecko, zezłoszczone, zaczyna tupać nogą. Zwykle rodzic odciąga dziecko od przycisków i kończy się na tym, że wszyscy wysiadają z windy.
Rzadko widzimy, by rodzic w takiej sytuacji siadał naprzeciw dziecka, zrównywał wzrok z jego wzrokiem i mówił: „To, co teraz czujesz, to złość. Zwykle pojawia się, gdy nie możemy zrobić czegoś, czego bardzo chcemy. W takiej złości pomaga mi na przykład to i to”. W ten sposób budujemy słownik emocjonalny dziecka i uczymy regulacji emocji. Dziecko nie nauczy się radzenia sobie ze złością, słysząc: „Nie złość się”. Ważne jest również, aby rodzic nazywał swoje emocje. Jeśli rodzic sam odczuwa złość, powinien powiedzieć: „To, co się teraz dzieje, wywołuje we mnie złość”. Dzięki temu dziecko uczy się, że emocje są naturalne i można je nazwać oraz zrozumieć.
Stan “tak jest po prostu”. Sposób, w jaki rodzic potrafi powiedzieć o swoich emocjach, też wpływa na to, czy dziecko będzie potem w stanie nazwać swój własny stan emocjonalny. Dokładnie tak, i nie tylko złości to dotyczy, ale generalnie wszystkich emocji, które są oczywiście bardzo ważne. One są informacją o świecie i ludziach. Tak jak dziecko, które słyszy: „Nie smuć się, uśmiechnij się”, to znaczy: zaprzeczaj swoim stanom emocjonalnym i nie wierz w to, co widzisz w tym momencie.
Bardzo często rodzice chcą uchronić dzieci przed odczuwaniem różnych stanów emocjonalnych. Powiedzmy, mamy do czynienia z sytuacją jakąś trudną, kiedy rodzic, powiedzmy, płacze i, nie chcąc, żeby dziecko to widziało, zwykle się izoluje, zamyka się w innym pokoju. Tymczasem dziecko dokładnie wie, gdyż rezonuje często z tym stanem emocjonalnym, i widzi, że dzieje się coś złego. Rodzic, który przekazuje wtedy informację: „Nic się nie stało”, to jest rodzic, który uczy właśnie dziecka takiego przekazu: zaprzeczaj swoim stanom emocjonalnym i nie wierz w to, co widzisz.
Czyli widzisz, że jest mi smutno, widzisz, że płaczę, a ja mówię: „Nic się nie dzieje”. Więc co to jest za nauka? To też budzi w dzieciach bardzo wysoki lęk, bo one czasami naprawdę przestają wiedzieć, jak tutaj ocenić rzeczywistość. Widzę jedno, a słyszę zupełnie coś innego. Dokładnie tak. I to jest budowa tak naprawdę bardzo ważnego komponentu i zasobu na dorosłe życie, czyli komponentu dotyczącego radzenia sobie z emocjami. To jest podstawa i podwalina dojrzałości emocjonalnej i dojrzałości społecznej. A więc dziecko uczy się tego właśnie w kontekście rodzinnym.
Druga rzecz to są te pewne metaprzekazy, które rodzice dają dzieciom, czyli: „Nie biegaj, bo upadniesz. Zostaw, bo popsujesz”. Tutaj dziecko uczy się tego, że jestem jakby nieporadny, nie poradzę sobie i w zasadzie nie powinienem niczego dotykać, niczego eksplorować. „Ja to zrobię”. Tak, zrobię to szybciej, zrobię to lepiej. Wtedy rodzic daje sygnał: „Ty sobie nie poradzisz”.
Tak tutaj odwołujemy się zwykle do takiej zasady prostej: „Mów: daj mi czas i pozwól mi to zrobić samodzielnie”. Bo to buduje poczucie, że moja inicjatywa ma sens i stanowi potem podwalinę do tego, żeby budować też poczucie własnej skuteczności, poczucie własnej wartości. A wiadomo, że jest to towar deficytowy, szczególnie u adolescentów, którzy wcześniej byli wyręczani przez rodziców.
To wymaga bardzo dużej cierpliwości ze strony rodzica, bo dzieci nie potrafią wszystkiego od razu. Nikt nie potrafi wszystkiego od razu. Więc takiej cierpliwości, że ponosisz porażki, nie wychodzi ci, nie wychodzi ci wiele razy, ale to jest w porządku. Ja tutaj jestem z tobą, towarzyszę ci, bo w końcu, po tych wszystkich próbach, doprowadzisz tę umiejętność do takiego oczekiwanego stanu. To jest bardzo ważne, co mówisz, i też ważne w takim kontekście, żeby rodzice również nie wymagali od siebie, żeby… I tutaj użyję stwierdzenia, którego osobiście bardzo nie lubię i nie polecam używania go, ale celowo się nim posłużę: czyli „bycie lepszą wersją samego siebie”. Co to znaczy być na przykład najlepszą wersją siebie jako rodzica? I dlaczego stawiamy sobie aż taki stan?
Rodzic może popełniać błędy i może być wystarczająco dobrym rodzicem, jeśli próbuje te błędy korygować, nazywa je i mówi: „Wiesz co? Przepraszam, zrobiłem coś złego, ale spróbuję to naprawić”. W ten sposób daje dziecku kompetencje, że po pierwsze: mam prawo popełniać błędy, po drugie: mogę je korygować, i po trzecie: jeśli już popełnię błąd, mogę powiedzieć „przepraszam” i naprawić tę sytuację. Wziąć odpowiedzialność za ten błąd – że to nie jest nic strasznego. Często rodzice wypierają trochę te błędy, chcą pokazać dziecku taki obraz, że „jestem dorosły i ja wiem”. Czyli: „Ja wiem lepiej”.
Tak, ja wiem lepiej. Ale przez to dzieci mają też takie poczucie, że „ja muszę wszystko robić idealnie, i te błędy są czymś niechcianym, takim niepożądanym. Muszę ich unikać i bać się tych błędów”. I teraz zobaczmy, co się dzieje, jeśli wchodzimy w okres adolescencji z takim brakiem kompetencji. Nie radzę sobie z emocjami, wszystko robił za mnie rodzic, ja tak naprawdę sam nic nie potrafię, a czekają mnie tak potężne wyzwania. A zatem: kim jestem? Kim będę? Kim mam prawo być? Tego rodzaju pytania zadają sobie nastolatkowie i często nie potrafią znaleźć odpowiedzi, ponieważ nie mają zbudowanej takiej podstawowej warstwy dotyczącej poczucia własnej skuteczności i kompetencji. Ponieważ kiedyś ktoś pieczołowicie rysował szlaczki w zeszycie, żeby wyglądały ładnie.
No właśnie, i to jest cała masa problemów, z którymi będziemy się zmierzać, jeśli chodzi o kwestie wzmacniania również rodziców w ich kompetencjach i bycia ludźmi autentycznymi. Ale to, co jest chyba najistotniejsze, to żeby rodzic był dostępny emocjonalnie i taki wystarczający. Po prostu wystarczający, ale dostępny emocjonalnie w sensie takim, że: „Ja mam dla ciebie czas” i że ten wspólny czas, wspólne rytuały z dzieckiem mają naprawdę bardzo ważną moc.
Moc nawiązywania więzi, moc wspólnego rozwiązywania problemów, moc nadawania albo budowania w dziecku kompetencji, ale też tworzenia relacji społecznych w przyszłości. Czyli tego wszystkiego, co będzie nam bardzo potrzebne w życiu dorosłym. Tak, ale też myślę, że warto jest tutaj zaznaczyć, że nie chodzi o ilość, chodzi o jakość. Nie chodzi o to, żeby poświęcać dziecku każdą sekundę swojego dnia. To też uczy dzieci, że rodzic jest w 100% dostępny, że on jest cały czas dla mnie, że poświęca mi 100% swojej uwagi. To nie jest coś, co rodzic może robić cały czas. Powinien dbać również o siebie, o swoje potrzeby. I przychodzi w życiu dziecka taki moment, kiedy staje się nastolatkiem, i wtedy rodzic mówi: „Ej, chwila moment, przecież ty jesteś już duży, nie potrzebujesz aż tyle mojej uwagi”. I wtedy to 100% zabiera i minimalizuje do pięciu. Najtrudniej jest wypośrodkować, bo tutaj mówimy z jednej strony o jednym biegunie – takich rodzicach, którzy uprawiają coś, co my nazywamy czasami zimnym chowem bądź czymś, co mówi o tym: „Radź sobie, bo ja pracuję, żeby zapewnić ci pewne dobra”.
Na uwadze jest też drugi biegun. Czyli: „Jestem dla ciebie zawsze, ciągle”. I nie chodzi o to, że bezwarunkowość nie jest istotna – bo jest bardzo istotna – ale tutaj raczej chodzi o to, że w zasadzie ty nie uczysz się rozwijać swoich kompetencji, radzenia sobie z pewnymi problemami, wyzwaniami samodzielnie. Tylko ja zawsze je za ciebie rozwiązuję. A to nie buduje kompetencji. Czyli dawanie czegoś na tacy niestety nie jest rozwojowo adekwatne.
Dokładnie. Dziękujemy za dziś. W następnym naszym spotkaniu będziemy mówić o akceptacji i szacunku wobec dziecka, o budowie poczucia własnej wartości. Czyli trochę będziemy korespondować z tym zagadnieniem, o którym mówiliśmy dzisiaj, a w zasadzie skupimy się na pewnych kolejnych problemach, które dotyczą zdrowia psychicznego. Tematem numer trzy naszych spotkań będą uzależnienia behawioralne, w tym cyfrowe.
Dziękujemy bardzo: dr Ewa Odachowska-Rogalska oraz dr Agnieszka Siedler.
Podcast zrealizowano w ramach projektu „Nie jesteś sam” finansowanego z Budżetu Obywatelskiego miasta stołecznego Warszawy na rok 2024. Nagranie wykonano w studiu FabLab Pobite Gary! Realizacja: Centrum Wspierania Rodzin „Rodzinna Warszawa”.
Zobacz także
Konflikty z rówieśnikami i dorosłymi. Cykl.3/Odc.3
2. Co zrobić, gdy zauważysz, że uczeń zaczyna fascynować się niebezpiecznymi ideologiami, radykalizuje swoje zachowanie oraz poglądy?
Nic mi się nie chce. Cykl.3/Odc.5
Liczba wyświetleń: 4010790